top of page

Im ciszej tym głośniej


Zdarzają się w życiu chwile, rzadko, ale się zdarzają, kiedy czujesz, że świat ci sprzyja, że wszystko idzie gładko. Nad horyzontem świeci i już nie zajdzie słońce, a ty odjeżdżasz konno w jego blasku w dal, niczym słynny kowboj z reklamy, ignorując swoją śmiertelność i odpalając jednego marlboraska od drugiego.

Nikogo nie zdziwi chyba gdy powiem, że w kinie takie momenty dopadają mnie jednak częściej niż w życiu, choć nie przesadnie często. Ostatnio udało się to dzięki Ethanowi Hawke, który wystąpił w roli reżysera i w dokumentalnym filmie „Seymour: An introduction” pokazał postać niezwykłą: człowieka, który wykiwał żądania swojego artystycznego ego i mimo wielkiego talentu pianistycznego został nauczycielem. Wybitnym, ale jednak nauczycielem. Tak wiem, chciałoby się powiedzieć „tylko”. No właśnie, ale w sumie - dlaczego?

Jestem pewna, że każdy głośniej lub ciszej marzy o prawdziwym mentorze, a jedynie nielicznym udaje się go spotkać. Nauczyciela, który wywinduje wymagania jeszcze wyżej niż wydaje się możliwe, ale spojrzy wyrozumiale, gdy się potkniemy. Przewodnika, który nie doprowadzi nas do nerwowego rozstroju w imię doskonałości, a pokieruje stanowczo i bez ułatwień w stronę naszych najlepszych możliwości. Bo on je dostrzega, podczas gdy my – niekoniecznie. Nie znam chyba nikogo, kto z sukcesem przeszedłby trening rodem z filmu „Whiplash”. Za to jestem pewna, że Seymour Bernstain swoją nieustępliwą łagodnością potrafiłby wydobyć okruchy artystycznej prawdy nawet z Justina Biebera.

Główny bohater filmu Hawke'a był niegdyś wybitnym pianistą. Zrezygnował z publicznych występów w szczycie kariery, gdy, jak przyznaje – osiągnął najlepszą formę. Poświęcił się komponowaniu i nauczaniu, zostawiając za sobą sławę i blichtr muzycznego świata. Hawke przygląda mu się podziwem, ale i lekkim niedowierzaniem – jak w czasach napędzanych koniecznością publicznie odtrąbionego sukcesu można umknąć histerycznym żądaniom ego? Jak znaleźć spełnienie? Stary nauczyciel odpowiada po prostu: robiąc to, co czujesz jako prawdziwe dla ciebie.

„Seymour: An introduction” udało mi się zobaczyć w ostatnim dniu festiwalu PKO OFF CAMERA w Krakowie. Wcześniej przez cały tydzień uprawiałam festiwalowy networking zwany też branżowym lansem, a gdy tylko był czas - siedziałamw kinie. Ale tylko film Hawke'a wprawił mnie w zachwyt oraz stan, o którym pisałam na początku tego postu: było mi błogo i bezpiecznie jeszcze długo później. Bo głęboko wierzę, że nie musimy pracować nad swoimi talentami wyłącznie w stresie i lęku. Najlepiej rozwijamy się w poczuciu, że obok jest ktoś, kto w nas wierzy. I właśnie dlatego nie usunie nam przeszkód spod nóg, nawet je spiętrzy, ale jednocześnie da prawdziwe wsparcie. Jak Seymour swoim uczniom, którzy po wymagających zajęciach zaczynają rozumieć czym jest istota muzyki i emocji, a co za tym idzie – świata.

Spróbujcie odnaleźć film Hawke'a i zobaczcie go w jednym secie ze wspomnianym „Whiplash” Damiena Chazelle. Dwa skrajnie różne sposoby ociosywania talentów - sami uznacie, który przemawia dobitniej.

„Seymour: An introduction” (2014) dir. Ethan Hawke

„Whiplash” (2014) dir. Damien Chazelle

Featured Posts
Check back soon
Once posts are published, you’ll see them here.
Recent Posts
Archive
Search By Tags
No tags yet.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page