top of page

Im ciszej tym głośniej


Seymour_An_Introduction_970x390_TOPPER_2a.jpg

Zdarzają się w życiu chwile, rzadko, ale się zdarzają, kiedy czujesz, że świat ci sprzyja, że wszystko idzie gładko. Nad horyzontem świeci i już nie zajdzie słońce, a ty odjeżdżasz konno w jego blasku w dal, niczym słynny kowboj z reklamy, ignorując swoją śmiertelność i odpalając jednego marlboraska od drugiego.

Nikogo nie zdziwi chyba gdy powiem, że w kinie takie momenty dopadają mnie jednak częściej niż w życiu, choć nie przesadnie często. Ostatnio udało się to dzięki Ethanowi Hawke, który wystąpił w roli reżysera i w dokumentalnym filmie „Seymour: An introduction” pokazał postać niezwykłą: człowieka, który wykiwał żądania swojego artystycznego ego i mimo wielkiego talentu pianistycznego został nauczycielem. Wybitnym, ale jednak nauczycielem. Tak wiem, chciałoby się powiedzieć „tylko”. No właśnie, ale w sumie - dlaczego?

Jestem pewna, że każdy głośniej lub ciszej marzy o prawdziwym mentorze, a jedynie nielicznym udaje się go spotkać. Nauczyciela, który wywinduje wymagania jeszcze wyżej niż wydaje się możliwe, ale spojrzy wyrozumiale, gdy się potkniemy. Przewodnika, który nie doprowadzi nas do nerwowego rozstroju w imię doskonałości, a pokieruje stanowczo i bez ułatwień w stronę naszych najlepszych możliwości. Bo on je dostrzega, podczas gdy my – niekoniecznie. Nie znam chyba nikogo, kto z sukcesem przeszedłby trening rodem z filmu „Whiplash”. Za to jestem pewna, że Seymour Bernstain swoją nieustępliwą łagodnością potrafiłby wydobyć okruchy artystycznej prawdy nawet z Justina Biebera.

Główny bohater filmu Hawke'a był niegdyś wybitnym pianistą. Zrezygnował z publicznych występów w szczycie kariery, gdy, jak przyznaje – osiągnął najlepszą formę. Poświęcił się komponowaniu i nauczaniu, zostawiając za sobą sławę i blichtr muzycznego świata. Hawke przygląda mu się podziwem, ale i lekkim niedowierzaniem – jak w czasach napędzanych koniecznością publicznie odtrąbionego sukcesu można umknąć histerycznym żądaniom ego? Jak znaleźć spełnienie? Stary nauczyciel odpowiada po prostu: robiąc to, co czujesz jako prawdziwe dla ciebie.

„Seymour: An introduction” udało mi się zobaczyć w ostatnim dniu festiwalu PKO OFF CAMERA w Krakowie. Wcześniej przez cały tydzień uprawiałam festiwalowy networking zwany też branżowym lansem, a gdy tylko był czas - siedziałamw kinie. Ale tylko film Hawke'a wprawił mnie w zachwyt oraz stan, o którym pisałam na początku tego postu: było mi błogo i bezpiecznie jeszcze długo później. Bo głęboko wierzę, że nie musimy pracować nad swoimi talentami wyłącznie w stresie i lęku. Najlepiej rozwijamy się w poczuciu, że obok jest ktoś, kto w nas wierzy. I właśnie dlatego nie usunie nam przeszkód spod nóg, nawet je spiętrzy, ale jednocześnie da prawdziwe wsparcie. Jak Seymour swoim uczniom, którzy po wymagających zajęciach zaczynają rozumieć czym jest istota muzyki i emocji, a co za tym idzie – świata.

Spróbujcie odnaleźć film Hawke'a i zobaczcie go w jednym secie ze wspomnianym „Whiplash” Damiena Chazelle. Dwa skrajnie różne sposoby ociosywania talentów - sami uznacie, który przemawia dobitniej.

„Seymour: An introduction” (2014) dir. Ethan Hawke

„Whiplash” (2014) dir. Damien Chazelle

#SeymourBerstein #EthanHawke #mentor #PKOOffCamera

Featured Posts
Check back soon
Once posts are published, you’ll see them here.
Recent Posts
Archive
Search By Tags
No tags yet.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page